wtorek, 10 maja 2011

Początek

Ten blog jest dla wszystkich którzy posiadają zwierzęta(w szczególności króliki:)), chcą mieć jakiegoś pupila albo lubią sobie poczytać różne ciekawe historyjki.

Jestem dumną właścicielką dwóch baranków siedmiomiesięcznych: Spinka( od Spain-Hiszpania) oraz Turuś( Tour de France). Wszystko zaczęło się od traumy z dzieciństwa. Jak miałam poniżej ośmiu lat, w mym domu gościł królik miniaturka koloru szarego. Pamiętam, że był, że miał klatkę dużą, że łapał zieloną szufelkę i, że trudno go było złapać. W końcu się przeprowadziliśmy i rodzice postanowili go oddać. Trzeba tu napisać jasno i wyraźnie- dzieci nie potrafią zajmować się zwierzątkami, a przynajmniej królikami. Pamiętam Tuptusa, ale nie opiekowałam się nim. Doglądałam i dawałam siano. To wszystko. Czekałam szesnaście lat na możliwość i przychylność niebios, kupienia nowych królików. Na początku miały być dwa samce- Spinek i Turuś. Jednakże pani ze sklepu powiedziała, że dwa samce mogą się kłócić i walczyć. Oczywiście chciałam uniknąć rozlewu krwi i postanowiłam wziąć parkę i liczyć na łud szczęścia zanim się w sobie zakochają...
Dwa małe wystraszone króliki trafiły pod mój dach, a raczej do nowej zakupionej klatki.
Nowe króliki należy pozostawić w klatce jak długo tego potrzebują. Przez pierwszy dzień mogą siedzieć w klatce/ domku, ale potem ciekawskie zaczną wychodzić. Jestem za tym by do nich mówić aby oswajały się z naszym głosem( oraz zapachem). Klatka już wcześniej była przygotowana- wypełniona żwirkiem oraz sianem, w misce chrupki, no i w poidełku woda. Z każdym dniem coraz mniej czasu spędzały w domku, a zaczęły wychodzić na powietrze.
To może na razie tyle. W następnym wpisie napiszę pierwsze dni poza klatką oraz przygotowanie do tego wyjścia.